Komentarze: 3
Hmmm... powiedzmy, ze jestem basista... no dobra - jestem... powiem wiecej - przede wszystkim jestem basista... dzieki Bogu - mam rowniez bas... tylko, ze nie jest to super-ekstra-sprzet, a raczej cos na pograniczu ozdoby, zabawki i gitary basowej (dla wtajemniczonych - Yamaha RBX250). Zawsze uwazalem, ze to gitara, na ktorej mozna sie nauczyc grac. Ale dzis nadszedl dzien, w ktorym chwicilem za lepszy bas (dla wtajemniczonych - GMR Bass Force Custom) i musze przyznac, ze basowanie nigdy jeszcze nie wydawalo mi sie tak latwe... dlaczego jedni moga szbciej nauczyc sie grac niz inni, tylko dlatego, ze maja lepszy sprzet? Nie wiem... i wiecie co? Wlasnie dlatego zabieram sie do roboty... wielcy polscy basisci zaczynali na "Lunach"... i niejeden polski basista wymiata sto razy lepiej niz jakis sredni amerykanski sideman, ktory zaczynal od Fendera Vintage (mae in USA oczywiscie). I dlatego ja, na RBX250 zamierzam wymiatac lepiej, niz ktokolwiek inny na wszelakich Ibanezach, Warwickach i GMR'ach... chociazby po to, zeby udowodnic, ze to wcale nieprawda, ze sprzet przeklada sie na umiejetnosci... a poza tym - paradoskalnie - to wlasnie swiadomosc tego, ze mam kiepski, a nie dobry sprzet dala mi gigantyczna motywacje do grania... i tak powinno byc...